środa, 6 lipca 2016

2. "Pierwsze spotkanie."

Najpierw czas wydawał się pędzić jak szalony, przez co musiała wykonywać wszystkie czynności nieco szybciej. Nie mniej jednak końcowy efekt się jej podobał. Czerwone fale idealnie kontrastowały z luźną beżową marynarką, dopełnieniem były wysokie szpilki. Ubrała się nieco skromnie, ale elegancko. Mimo, że wmawiała sobie, że to nic nie znaczy w głębi serca czuła, że chce pokazać mu się od jak najlepszej strony. Teraz gdy czekała przed jego gabinetem czas wydawał się ciągnąć w nieskończoność, a wskazówki leniwie okrążały tarcze zegara. W myślach non stop się uspokajała tłumacząc sobie, że to tylko zwykłe spotkanie. W końcu to nie pierwsze spotkanie z facetem, tylko dlaczego się tak denerwuje? Może dlatego, że to nie jest zwykła rozmowa o pracę, ona od razu ma awansować na stanowisko żony. A co jeśli będzie nie miły, albo ją wyśmieje?
-Zapraszam.- jej rozmyślanie przerwała miła i skromnie ubrana, może trzydziestoletnia kobieta.-Proszę usiąść.- wskazała jej na fotel stojący naprzeciw biurka.-Pan Olivarez zaraz przyjdzie.- wyszła posyłając jej ciepły uśmiech.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.- słysząc męski głos za swoimi plecami wzdrygnęła się, szybko wstając z miejsca.-Pablo, bardzo mi miło.-mimo, że starał się być miły, to na jego twarzy, ani na chwilę nie zagościł uśmiech, przez co Emily czuła się nieco bardziej skrępowana.
-Emily.- tylko tyle była wstanie powiedzieć, jej wcześniej zaplanowaną przedmowę diabli wzięli. Na pierwszy rzut oka należał do mężczyzn przystojnych, nawet bardzo. Ciemna opalenizna, ba wyglądał jakby dopiero wrócił z wakacji, idealnie kontrastowała z błękitną koszulą. Wskazał rękę skórzany fotel, a sam zajął miejsce naprzeciw, wcześniej rozpinając guzik w marynarce.
-Martin ukazał Cie w samych superlatywach, więc mam nadzieje, że to nie mija się z prawdą.- mówiąc to przeglądał dokumenty, które ułożone były jeszcze przed ich przyjściem.
-Nie przesadzajmy, ideałem nie jestem.- zerknęła na niego, a on przerywając zajęcia mówił dalej.
-To nie dobrze, bo właśnie jego szukam.- zaśmiał się po chwili, odkładając terminarz na bok.- Niczego wielkiego nie oczekuje, parę wypadów na spotkania ze znajomymi, bądź te służbowe. Zaręczyny, ślub, zamieszkasz u mnie. Żadnych skoków w bok, zwłaszcza w miejscach publicznych, co nie oznacza, że zmuszam Cię do życia w celibacie, nie mniej jednak nie chciałbym przeczytać w gazecie o tym jak doprawiasz mi rogi. Nigdy nie sprowadzam do mieszkania kobiet, więc od Ciebie wymagam tego samego. Poza tym musisz tylko dobrze się prezentować, wtedy mam nadzieje, że nie będzie dochodziło do zgrzytów między nami.- mówił tak jakby wcześniej miał całą przedmowę napisaną na kartce.- Masz prawa jazdy?- na co czerwonowłosa skinęła głową.-Super w przyszłym tygodniu dostaniesz samochód, no chyba ze chcesz jeździć z szoferem. Ja osobiście korzystam z tego tylko wtedy gdy wybieram się na bankiety, za bardzo lubię jazdę samochodem. To chyba moje jedyne wymagania.-dodał na sam koniec.-Masz jakieś pytania?
-Nie, chyba nie.- zmarszczyła brwi i zerknęła na niego.
-Świetnie, bo ja tak.- jego śmiertelnie poważnym ton i brak uśmiechu powodowały u niej gęsią skórkę, serce waliło jak oszalałe,zaciskała dłonie sama nie wiedząc co ma z nimi zrobić.
-Ile masz lat?
-Dwadzieścia cztery.- dokładniej jej się przyjrzał, zastanawiając się czy niej jest dla niego zbyt młoda, pierwotnie owa kandydatka miała się mieścić w przedziale dwadzieścia dziewięć- trzydzieści dwa. Jednak przyglądając się jej dokładnie utwierdził się w przekonaniu, że pięć lat to nie jest tak duża różnica wieku. Jednak gdzieś w duchu obawiał się jak długo tak młoda dziewczyna będzie chciała żyć w takim „związku”.
-Może zróbmy tak: ja się zastanowię i Ty również, dajmy sobie czas do niedzieli, wtedy się spotkamy i na spokojnie omówimy resztę. To jest transakcja wiążąca na nieco dłuższy okres czasu, więc nie ukrywam, że chce by obojgu nam było w pewnym sensie na rękę. Od razu chce dodać, że nie ma mowy o żadnej miłości, ani niczym w tym stylu.- jego chłodny wzrok pozostawiał wiele do życzenia.
-Traktuje to tylko jako pracę, ale myślę że uda nam się jakoś dogadać.
-Na to liczę.- kąciki ust uniosły się do góry, rysy jego twarzy od razu złagodniały, twarz nabrała blasku. Może nie tak diabeł straszny jak go malują?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz