-Emily,
no w końcu. Nawet nie wiesz jak się martwiłem.- usłyszała, gdy
tylko odebrała telefon nad ranem.
-Spokojnie
nic się nie stało.- odparła z wyczuwalną oschłością.
-Porozmawiajmy,
proszę Cię...
-Przecież
rozmawiam.
-Nie
tak Emily, spotkajmy się. Proszę.- jego głos był wypełniony
cierpieniem.
Rozejrzał
się po małym kawalerskim mieszkanku, zaraz po tym jak go wpuściła.
Ubrana była w nieco za dużą koszulkę, jak się domyślił
nienależącą do niej.
-To
mieszkanie Derricka, razem pracowaliśmy, poznałeś go.-w jego
głowie zaczęły kłębić się myśli. Próbował nie dopuszczać
do siebie tego, ale strach przed jej utrata przyćmił wszystko.
Usiedli
w małej, wąskiej kuchni, po chwili podała mu kawę siadając
naprzeciw niego i wyczekując tego, że to właśnie on zacznie
rozmowę.
-Mi
naprawdę na Tobie zależy. To nie jest tak, że ja do Ciebie nic nie
czuje.- dotknął jej dłoni, która spoczywała na stole.-Nie
wyobrażam sobie nawet, żebyś mnie zostawiła teraz. Proszę Cię.-
spojrzał błagalnym wzrokiem.
-Nie
Pablo, nie mogę naprawdę, myślałam, że jestem silna- myliłam
się.
-Jesteś
silna, przetrwałaś kiedy Cię zostawiłem, czekałaś. Kiedy ja
cierpiałem, Ty byłaś przy mnie i mnie wspierałaś. To dzięki
Tobie, znów wierzę w miłość. Emily naprawdę Cie potrzebuje.
Nigdy żadnej kobiety tak nie podziwiałem.
-Ja
nie mogę... Nie chcę obudzić się jako trzydziestoletnia kobieta z
niczym. Ja chce mieć męża, dzieci. Ta sytuacja mnie zaślepiła,
ale już wiem czego chce naprawdę i o czym od zawsze marzę. Może
Ty ułożysz sobie życie za dziesięć, dwadzieścia lat, ale dla
mnie wtedy już będzie za późno. Nie mogę zmarnować swojego
życia i wzdychać do Ciebie latami. Tak bywa, widocznie nie było
nam to dane. Przykro mi, ale musisz już iść.- wstała z miejsca.
Stanął naprzeciw niej i ujął jej twarz, już po chwili wymierzyła
mu siarczysty policzek na który poniekąd był przygotowany.
-I
po co robisz?-wykrzyczała z łzami w oczach.-Bawi Cię to?
-Nie
Emily, to nie tak.-nie zwrócił w ogóle uwagi na to co
zrobiła.-Kocham Cie, inaczej nie jestem w stanie tego nazwać.
-Wynoś
się. Nie wiesz co do mnie czujesz, a teraz mówisz że mnie kochasz.
Bo co? Bo boisz się, że odejdę.- wypchnęła go za drzwi.-
Nienawidzę Cię, rozumiesz.-trzasnąwszy drzwiami, oparła się o
nie i osunęła w dół. Po raz kolejny pluła sobie w brodę,
przecież miała być silna. Kochała mężczyznę, który okazał
się większym draniem niż sobie to wyobrażała. Dopiero teraz
ujrzała małe , czerwone pudełeczko na komodzie. Podnosząc się
otwarła go, a jej oczom ukazał się pierścionek.
-Chyba
Pan żartuje.- chwyciła się za głowę.-Przecież to jest nie
możliwe.
-Gdybym
nie był pewny to nie robił bym Pani nadziei.- uśmiechnął się,
chodź chyba tylko dla niego była to radosna nowina.-To raczej
czwarty tydzień, niczym nie trzeba się martwić, wszystko przebiega
w najlepszym porządku. Za miesiąc spotkamy się ponownie i wtedy
będzie już można określić dokładna datę porodu. Na razie jest
za wcześnie.
Wychodząc
z gabinetu była jeszcze bardziej blada niż przed tym jak się
dowiedziała, że za osiem miesięcy zostanie mama. Wsiadła w
taksówkę i już po chwili znajdowała się w bardzo dobrze jej
znanym mieszkaniu. Dostrzegła spoczywający na stole pokrowiec po
garniturze.
-Lara,
kochanie.-przytuliła kotkę, której nie widziała „aż” cztery
dni.-Karmił Cie chociaż.-rozejrzawszy się po kuchni, jej wzrok po
raz kolejny spoczął na owym pokrowcu.
-Premiera...-
dopiero teraz uświadomiła sobie to dzień w którym mieli wszystkim
ogłosić swoje zaręczyny. Przeszła do sypialni, na łóżku leżała
idealnie skrojona, koronkowa, czarna sukienka. Przeszukawszy torebkę
wyciągnęła pierścionek i wsunęła na palec.
-Kotku
co robić?- pogłaskała Larę, które już po chwili siedziała jej
na kolanach.-A jeśli on mnie naprawdę kocha? Cholera.- szybko
wstała i wyciągnąwszy kosmetyczkę i lokówkę w myślach modliła
się by nie było za późno.
Stał
przy barze już dobrą godzinę, miliony gratulacje, a także wiele
pytań o czerwonowłosą piękność dodatkowo go dobijały. Gdy
tylko poczuł dłoń na swoim ramieniu z niechęcią się odwrócił.
-Emily,
co Ty tutaj robisz?- spojrzał na nią ze zdziwieniem.
-Zaprosiłeś
mnie, nie pamiętasz. Mam nadzieje, że to dla mnie?- spojrzała na
sukienkę.
-Jasne,
tylko myślałem, że nie przyjdziesz już.- usiadła obok niego na
wysokim krześle.
-Lara
mnie namówiła.- zaśmiała się.- A tak na poważnie, to coś sobie
dziś uświadomiła, pewna osoba zmieniła mój pogląd na tą
sytuacje.- uśmiechnęła się ciepło.-Przepraszam za moje
zachowanie, ostatnio nie jestem sobą.
-Pablo
chodź na chwilę, ktoś chce Cie poznać.-Andreas ponaglał go.
-Co
Ty odstawiasz? Ty na prawdę się zakochałeś się?- stanęli zaraz
przy wyjściu.
-Nie,
ale musiałem ją jakoś zatrzymać. Nic mnie z nią nie łączy.-
zaśmiał się.- To zwykła gra.- spojrzał na Andreasa.
„Nic
mnie z nią nie łączy.”- te słowa odbiły się głośnym echem w
głowie czerwonowłosej.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz