niedziela, 24 lipca 2016

11. "Kłamstwo."

-Emily, no w końcu. Nawet nie wiesz jak się martwiłem.- usłyszała, gdy tylko odebrała telefon nad ranem.
-Spokojnie nic się nie stało.- odparła z wyczuwalną oschłością.
-Porozmawiajmy, proszę Cię...
-Przecież rozmawiam.
-Nie tak Emily, spotkajmy się. Proszę.- jego głos był wypełniony cierpieniem.

Rozejrzał się po małym kawalerskim mieszkanku, zaraz po tym jak go wpuściła. Ubrana była w nieco za dużą koszulkę, jak się domyślił nienależącą do niej.
-To mieszkanie Derricka, razem pracowaliśmy, poznałeś go.-w jego głowie zaczęły kłębić się myśli. Próbował nie dopuszczać do siebie tego, ale strach przed jej utrata przyćmił wszystko.
Usiedli w małej, wąskiej kuchni, po chwili podała mu kawę siadając naprzeciw niego i wyczekując tego, że to właśnie on zacznie rozmowę.
-Mi naprawdę na Tobie zależy. To nie jest tak, że ja do Ciebie nic nie czuje.- dotknął jej dłoni, która spoczywała na stole.-Nie wyobrażam sobie nawet, żebyś mnie zostawiła teraz. Proszę Cię.- spojrzał błagalnym wzrokiem.
-Nie Pablo, nie mogę naprawdę, myślałam, że jestem silna- myliłam się.
-Jesteś silna, przetrwałaś kiedy Cię zostawiłem, czekałaś. Kiedy ja cierpiałem, Ty byłaś przy mnie i mnie wspierałaś. To dzięki Tobie, znów wierzę w miłość. Emily naprawdę Cie potrzebuje. Nigdy żadnej kobiety tak nie podziwiałem.
-Ja nie mogę... Nie chcę obudzić się jako trzydziestoletnia kobieta z niczym. Ja chce mieć męża, dzieci. Ta sytuacja mnie zaślepiła, ale już wiem czego chce naprawdę i o czym od zawsze marzę. Może Ty ułożysz sobie życie za dziesięć, dwadzieścia lat, ale dla mnie wtedy już będzie za późno. Nie mogę zmarnować swojego życia i wzdychać do Ciebie latami. Tak bywa, widocznie nie było nam to dane. Przykro mi, ale musisz już iść.- wstała z miejsca. Stanął naprzeciw niej i ujął jej twarz, już po chwili wymierzyła mu siarczysty policzek na który poniekąd był przygotowany.
-I po co robisz?-wykrzyczała z łzami w oczach.-Bawi Cię to?
-Nie Emily, to nie tak.-nie zwrócił w ogóle uwagi na to co zrobiła.-Kocham Cie, inaczej nie jestem w stanie tego nazwać.
-Wynoś się. Nie wiesz co do mnie czujesz, a teraz mówisz że mnie kochasz. Bo co? Bo boisz się, że odejdę.- wypchnęła go za drzwi.- Nienawidzę Cię, rozumiesz.-trzasnąwszy drzwiami, oparła się o nie i osunęła w dół. Po raz kolejny pluła sobie w brodę, przecież miała być silna. Kochała mężczyznę, który okazał się większym draniem niż sobie to wyobrażała. Dopiero teraz ujrzała małe , czerwone pudełeczko na komodzie. Podnosząc się otwarła go, a jej oczom ukazał się pierścionek.

-Chyba Pan żartuje.- chwyciła się za głowę.-Przecież to jest nie możliwe.
-Gdybym nie był pewny to nie robił bym Pani nadziei.- uśmiechnął się, chodź chyba tylko dla niego była to radosna nowina.-To raczej czwarty tydzień, niczym nie trzeba się martwić, wszystko przebiega w najlepszym porządku. Za miesiąc spotkamy się ponownie i wtedy będzie już można określić dokładna datę porodu. Na razie jest za wcześnie.
Wychodząc z gabinetu była jeszcze bardziej blada niż przed tym jak się dowiedziała, że za osiem miesięcy zostanie mama. Wsiadła w taksówkę i już po chwili znajdowała się w bardzo dobrze jej znanym mieszkaniu. Dostrzegła spoczywający na stole pokrowiec po garniturze.
-Lara, kochanie.-przytuliła kotkę, której nie widziała „aż” cztery dni.-Karmił Cie chociaż.-rozejrzawszy się po kuchni, jej wzrok po raz kolejny spoczął na owym pokrowcu.
-Premiera...- dopiero teraz uświadomiła sobie to dzień w którym mieli wszystkim ogłosić swoje zaręczyny. Przeszła do sypialni, na łóżku leżała idealnie skrojona, koronkowa, czarna sukienka. Przeszukawszy torebkę wyciągnęła pierścionek i wsunęła na palec.
-Kotku co robić?- pogłaskała Larę, które już po chwili siedziała jej na kolanach.-A jeśli on mnie naprawdę kocha? Cholera.- szybko wstała i wyciągnąwszy kosmetyczkę i lokówkę w myślach modliła się by nie było za późno.

Stał przy barze już dobrą godzinę, miliony gratulacje, a także wiele pytań o czerwonowłosą piękność dodatkowo go dobijały. Gdy tylko poczuł dłoń na swoim ramieniu z niechęcią się odwrócił.
-Emily, co Ty tutaj robisz?- spojrzał na nią ze zdziwieniem.
-Zaprosiłeś mnie, nie pamiętasz. Mam nadzieje, że to dla mnie?- spojrzała na sukienkę.
-Jasne, tylko myślałem, że nie przyjdziesz już.- usiadła obok niego na wysokim krześle.
-Lara mnie namówiła.- zaśmiała się.- A tak na poważnie, to coś sobie dziś uświadomiła, pewna osoba zmieniła mój pogląd na tą sytuacje.- uśmiechnęła się ciepło.-Przepraszam za moje zachowanie, ostatnio nie jestem sobą.
-Pablo chodź na chwilę, ktoś chce Cie poznać.-Andreas ponaglał go.

-Co Ty odstawiasz? Ty na prawdę się zakochałeś się?- stanęli zaraz przy wyjściu.
-Nie, ale musiałem ją jakoś zatrzymać. Nic mnie z nią nie łączy.- zaśmiał się.- To zwykła gra.- spojrzał na Andreasa.
„Nic mnie z nią nie łączy.”- te słowa odbiły się głośnym echem w głowie czerwonowłosej.

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz