Najpierw czas wydawał się pędzić
jak szalony, przez co musiała wykonywać wszystkie czynności nieco
szybciej. Nie mniej jednak końcowy efekt się jej podobał. Czerwone
fale idealnie kontrastowały z luźną beżową marynarką,
dopełnieniem były wysokie szpilki. Ubrała się nieco skromnie, ale
elegancko. Mimo, że wmawiała sobie, że to nic nie znaczy w głębi
serca czuła, że chce pokazać mu się od jak najlepszej strony.
Teraz gdy czekała przed jego gabinetem czas wydawał się ciągnąć
w nieskończoność, a wskazówki leniwie okrążały tarcze zegara.
W myślach non stop się uspokajała tłumacząc sobie, że to tylko
zwykłe spotkanie. W końcu to nie pierwsze spotkanie z facetem,
tylko dlaczego się tak denerwuje? Może dlatego, że to nie jest
zwykła rozmowa o pracę, ona od razu ma awansować na stanowisko
żony. A co jeśli będzie nie miły, albo ją wyśmieje?
-Zapraszam.- jej rozmyślanie przerwała
miła i skromnie ubrana, może trzydziestoletnia kobieta.-Proszę
usiąść.- wskazała jej na fotel stojący naprzeciw biurka.-Pan Olivarez zaraz przyjdzie.- wyszła posyłając jej ciepły uśmiech.
-Dzień dobry, przepraszam za
spóźnienie.- słysząc męski głos za swoimi plecami wzdrygnęła
się, szybko wstając z miejsca.-Pablo, bardzo mi miło.-mimo, że
starał się być miły, to na jego twarzy, ani na chwilę nie
zagościł uśmiech, przez co Emily czuła się nieco bardziej
skrępowana.
-Emily.- tylko tyle była wstanie
powiedzieć, jej wcześniej zaplanowaną przedmowę diabli wzięli.
Na pierwszy rzut oka należał do mężczyzn przystojnych, nawet
bardzo. Ciemna opalenizna, ba wyglądał jakby dopiero wrócił z
wakacji, idealnie kontrastowała z błękitną koszulą. Wskazał
rękę skórzany fotel, a sam zajął miejsce naprzeciw, wcześniej
rozpinając guzik w marynarce.
-Martin ukazał Cie w samych
superlatywach, więc mam nadzieje, że to nie mija się z prawdą.-
mówiąc to przeglądał dokumenty, które ułożone były jeszcze
przed ich przyjściem.
-Nie przesadzajmy, ideałem nie
jestem.- zerknęła na niego, a on przerywając zajęcia mówił
dalej.
-To nie dobrze, bo właśnie jego
szukam.- zaśmiał się po chwili, odkładając terminarz na bok.-
Niczego wielkiego nie oczekuje, parę wypadów na spotkania ze
znajomymi, bądź te służbowe. Zaręczyny, ślub, zamieszkasz u
mnie. Żadnych skoków w bok, zwłaszcza w miejscach publicznych, co
nie oznacza, że zmuszam Cię do życia w celibacie, nie mniej jednak
nie chciałbym przeczytać w gazecie o tym jak doprawiasz mi rogi.
Nigdy nie sprowadzam do mieszkania kobiet, więc od Ciebie wymagam
tego samego. Poza tym musisz tylko dobrze się prezentować, wtedy
mam nadzieje, że nie będzie dochodziło do zgrzytów między nami.-
mówił tak jakby wcześniej miał całą przedmowę napisaną na
kartce.- Masz prawa jazdy?- na co czerwonowłosa skinęła
głową.-Super w przyszłym tygodniu dostaniesz samochód, no chyba
ze chcesz jeździć z szoferem. Ja osobiście korzystam z tego tylko
wtedy gdy wybieram się na bankiety, za bardzo lubię jazdę
samochodem. To chyba moje jedyne wymagania.-dodał na sam
koniec.-Masz jakieś pytania?
-Nie, chyba nie.- zmarszczyła brwi i
zerknęła na niego.
-Świetnie, bo ja tak.- jego
śmiertelnie poważnym ton i brak uśmiechu powodowały u niej gęsią
skórkę, serce waliło jak oszalałe,zaciskała dłonie sama nie
wiedząc co ma z nimi zrobić.
-Ile masz lat?
-Dwadzieścia cztery.- dokładniej jej
się przyjrzał, zastanawiając się czy niej jest dla niego zbyt
młoda, pierwotnie owa kandydatka miała się mieścić w przedziale
dwadzieścia dziewięć- trzydzieści dwa. Jednak przyglądając się
jej dokładnie utwierdził się w przekonaniu, że pięć lat to nie
jest tak duża różnica wieku. Jednak gdzieś w duchu obawiał się
jak długo tak młoda dziewczyna będzie chciała żyć w takim
„związku”.
-Może zróbmy tak: ja się zastanowię
i Ty również, dajmy sobie czas do niedzieli, wtedy się spotkamy i
na spokojnie omówimy resztę. To jest transakcja wiążąca na nieco
dłuższy okres czasu, więc nie ukrywam, że chce by obojgu nam było
w pewnym sensie na rękę. Od razu chce dodać, że nie ma mowy o
żadnej miłości, ani niczym w tym stylu.- jego chłodny wzrok
pozostawiał wiele do życzenia.
-Traktuje to tylko jako pracę, ale
myślę że uda nam się jakoś dogadać.
-Na to liczę.- kąciki ust uniosły
się do góry, rysy jego twarzy od razu złagodniały, twarz nabrała
blasku. Może nie tak diabeł straszny jak go malują?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz